W piątek na weekend wpadła do nas z wizytą mama Piotra.
Pomiędzy zachwytami nad wnukiem, zabawami z wnukiem a wpatrywaniem się w wnuka
znalazła czas na ulepienie tryliona pierogów ruskich.
Po czym stanowczo
zażądała od nas opuszczenia domu w godzinach nocnych.
Ależ proszę bardzo!
Z domu bez Tymka wychodzę średnio 5,6 razy w tygodniu.
Ale wyjść wieczorem, w weekend , z mężem, w celu
alkoholowym, ho ho, to się od dawna nie wydarzyło.
Przy pierwszym piwie (pitym po raz pierwszy od dawna w
kuflu, przy knajpianym stoliku, w otoczeniu ludzi, w wielkim świecie rzec by można)
pogratulowaliśmy sobie wyjścia, wznieśliśmy toast za ochoczą do zajęcia się
wnukiem teściową, i powoli raczyliśmy się procentami.
Przy drugim humory skoczyły w górę o 100 %, a żeby zbyt
szybko nie zakończyć wyjścia do pustawych żołądków wrzuciliśmy zestaw precli z
masłami. Potem doszliśmy do wniosku że podobne wyjścia wieczorem z domu trzeba
będzie częściej uskuteczniać.
Przy trzecim Piotr był gotów przysiąc że pomysł wyjścia
wyszedł od niego, a ja ochoczo mu w tym przyklasnąć. Rozochoceni wizją wyjść z
domu postanowiliśmy rozszerzyć je o ofertę kulturalną i chociaż raz na kwartał
zawitać w teatrze czy też operze.
Przy czwartym poziom humoru osiągnął apogeum, zebrało nam
się na śpiewy więc co by innym ludziom nie burzyć spokoju przenieśliśmy się na
ulicę w ramach spaceru.
Tam już czyhała na nas budka z kebabem której nie mieliśmy
się ani siły, ani ochoty się oprzeć.
Z coraz zimniejszymi kebabami w ręku udaliśmy się na
spacerek Plantami, obok Wawelu, znacząc trasę przejścia kawałkami mięsa, sałaty
i innych dodatków jedzeniowych.
Do domu po raz pierwszy od wieków zawitaliśmy po północy,
zgodnie stwierdziliśmy brak kontroli czystości, i z resztkami kebaba w zębach runęliśmy
spać.
Dzień następny powitaliśmy z lekka wymięci, pachnący dymem
papierosów i zadowoleni z siebie jak rzadko kiedy.
Kolejne wyjście wieczorne zaplanowano na czwartek.
Tym razem w roli głównej zamiast piwa wystąpi stek z
wołowiny argentyńskiej i wino.
Też nieźle.
Ale masz fajną teściową:D
OdpowiedzUsuńOj tak :) O ile teścia znieść nie mogę, to Ją spokojnie na rękach mogę nosić. Piotr odwiózł ją do domu,został tam 2 dni i z powrotem przywiózł dwa ciasta(pycha!) w podzięce...że mogła zająć się wnukiem:)
UsuńWiesz, imponujesz mi tym, ze dziecko nie zamknelo Ci zycia jak chyba 95% mlodych matek :)) super, jakbym blizej mieszkala to sama bym Wam Tymka popilnowala od czasu do czasu :))
OdpowiedzUsuńNa zdrowie!!
Eeeee, bo się zawstydzę:) A wiesz co, ja nie mam nic przeciwko wysłaniu Tymka do Norwegii na jakiś czas....
UsuńWysylaj smialo :)) nawet pieluch nie musisz podawac, bo tu podobno tansze i stad Polacy i Litwini je szmugluja do swoich ojczyzn ;)
UsuńDobra! To jeśli nie masz planów na weekend to Tymek już leci. Oczywiście w ramach rekompensaty mogę yyyy, coś wymyslisz ;)
UsuńCiekawam jaką knajpkę wybraliście :))) Fajnie tak wyjść razem z domu "do ludzi", choć raz na jakiś czas. Wiadomo, że owo piwo można i w domu, na kanapie wypić, ale to jednak stanowczo nie to samo.
OdpowiedzUsuńCiasto, powiadasz... pierogi ruskie... mmm...
W ramach uspołeczniania się piliśmy w Bunkrze:) piwo z widokiem można by rzec :)
UsuńO, Bunkier fajny jest! I widziałam tam takie wypasione ekstra super niesamowicie wręcz czekoladowe ciasto. Do dziś za mną chodzi i kiedyś muszę tam iść specjalnie na nie :)))
UsuńDobre ciacho czekoladowe i ja chętnie zjem!
UsuńWiesz, ja nie mam dzieci a i tak wychodzimy z domu raz na ruski rok, bo a to praca, a to zmęczenie, a to jakieś inne obowiązki i czasu i ochoty nam na wychodzenie brak ;)
OdpowiedzUsuńW sumie jak nie było Tymka też rzadko wychodziliśmy. Z tych samych powodów jakie wymieniłaś :)
Usuń:)
OdpowiedzUsuńtaka teściowa to skarb :) więc korzystajcie!! :)
Zamierzamy. Jedynym minusem jest to że mieszka 320 km od nas :)
Usuńrany alez ty masz teściową;) mojej mamie nie chcialo sie mlodego zabrac a co dopiero.., gdzie daja te pracle?!
OdpowiedzUsuńTeść do dupy to chociaż teściowa udana. Jak to gdzie? W Bunkrze Sztuki :D Obwarzanki pokrojone,podpieczone a do tego 3 masła do wyboru. Do piwa schrupało się nie wiadomo kiedy :D
UsuńOj taka teściowa to skarb - i mam cichą nadzieję, że gdy będzie taka potrzeba to i moja od czasu do czasu wpadnie by wygonić nas wieczorem na miasto. A piwka tak mi brakuje...od wakacji przymusowy odwyk.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jak nie wpadnie zawsze mogę pozyczyć swoją :)
UsuńMam to na piśmie!!!
UsuńO, znaczy, że teściowa czasem może się do czegoś przydać :)
OdpowiedzUsuńTeściowa-owszem, teść-tylko do narzekania :)
UsuńSuper :) Takie wyjścia zdecydowanie są bardzo potrzebne!
OdpowiedzUsuńMam jeszcze słówko co do pierogów - u nas to jest na odwrót, to ja je lepię dla teściów :P
Oj tak, zdecydowanie są!
Usuń