Pisanie poniższego posta zaczełam w poniedziałek. Ubiegły. Moje zapalenie oskrzeli, potem przeziębienie Tymka skutecznie uniemożliwiały jego szybsze dokończenie
15 lutego skończył mi się podstawowy urlop macierzyński.
Zgodnie z polskim prawem ( póki co ) kobiecie przysługuje 20
tygodni podstawowego urlopu macierzyńskiego. Po nim może złożyć wniosek o
dodatkowe 4 tygodnie, a później czas wrócić do pracy. Proste prawda?
Ale co w sytuacji kiedy nie chce się oddać dziecka do
żłobka, a wizja powrotu do szczerze znienawidzonej firmy przyprawia o dreszcze?
I właśnie to przez ostatnie tygodnie zajmuje mi głowę.
Rozmów na temat co dalej, jak, kiedy odbyliśmy z Piotrem
tryliony.
W końcu wyłoniło się parę opcji do wyboru:
-po macierzyńskim iść na przysługujący mi urlop wychowawczy.
Największym plusem było by brak problemu z opieką nad dziecięciem.
Wyglądało by to dokładnie tak jak do tej
pory: większość czasu spędzalibyśmy we dwójkę,
z przerwami na mój kurs językowy
plus inne wyjścia.
Wtedy dziecię lądowało by u mojej Mamy. Minusem? Na pewno
moje zmęczenie.
Półdiablę choćby i najukochańsze, po całym dniu razem po prostu
męczy. Kolejne minusy?
Z pewnością nie zostałam stworzona do ciągłego siedzenia
w domu, pracuję od lat hmmm, już nastu,
i nie za bardzo wyobrażam sobie zarzucić
to na kolejne lata.
Nie wspominając już o tym że dla pracodawcy ( obecnego i
przyszłego) staję się w tym momencie persona non grata.
- powrót do pracy na pełen etat. Ha! Niestety moja obecna
praca jest zmianowa i obejmuje również weekendy. Więc przez pół miesiąca w domu
nie było by mnie od ok.8 do 18, albo od
ok.12 do 23.
Co w tym czasie z Tymkiem? Żłobek? ( prywatny rzecz jasna
bo na państwowy trzeba by się było
zapisać ponad rok temu) Zdecydowanie bym
tego nie chciała. Półdiablę jest jeszcze za małe
żeby większość dnia spędzać z
obcymi osobami które pod swoją opieką mają jeszcze po 5,6 innych Półdiabląt.
Zostawić do z moją Mamą? Też nie. Co innego kiedy zostaje z nim dwa razy w
tygodniu na 2 godziny, a co innego 5 dni w tygodniu na cały dzień.
Mama przede
wszystkim jest kobietą a dopiero potem Babcią, i nie mam prawa zabierać jej
całego czasu
w imię „świętego obowiązku opieki nad wnukiem najmłodszym”.
- powrót do pracy na niepełne etat. I tutaj póki co pełna
dowolność w jakim systemie chce pracować.
Czy normalnie po 4 godziny ( w
przypadku ½ etatu) czy łączyć to w zmiany np. 8 czy 12 godzinne,
i mieć wtedy
więcej dni wolnych. Przy tej pierwszej opcji mogę pracować wieczorami tak, żeby
Półdiablę zostawało pod opieką Piotra ( po jego pracy), przy drugiej skumulować
pracę w weekendy i wtedy też Tymek jest pod opieką taty. Plusem jest brak
wyręczania się innymi przy opiece,
minusem nasze niewątpliwe wtedy zmęczenie.
Po naprawdę wielu przegadanych godzinach, rozpatrywaniu po
raz enty wszystkich za i przeciw, zdecydowaliśmy się na ostatnią opcję: powrót
na część etatu do pracy.
Jako że za poprzedni rok mam jeszcze cały urlop do
wykorzystania, plus resztki macierzyńskiego dodatkowego, w pracy mam się stawić
25 kwietnia.
Na razie na ½ etatu-to w każdej chwili można zmienić. Póki co postaram
się pracować po 4 godz bez kumulacji. Zobaczymy czy to się sprawdzi.
I na koniec pytanie do Matek wszelakich-jak to wyglądało u
Was?