piątek, 1 marca 2013

Praca



Pisanie poniższego posta zaczełam w poniedziałek. Ubiegły. Moje zapalenie oskrzeli, potem przeziębienie Tymka skutecznie uniemożliwiały jego szybsze dokończenie

15 lutego skończył mi się podstawowy urlop macierzyński.
Zgodnie z polskim prawem ( póki co ) kobiecie przysługuje 20 tygodni podstawowego urlopu macierzyńskiego. Po nim może złożyć wniosek o dodatkowe 4 tygodnie, a później czas wrócić do pracy. Proste prawda?
Ale co w sytuacji kiedy nie chce się oddać dziecka do żłobka, a wizja powrotu do szczerze znienawidzonej firmy przyprawia o dreszcze?

I właśnie to przez ostatnie tygodnie zajmuje mi głowę.
Rozmów na temat co dalej, jak, kiedy odbyliśmy z Piotrem tryliony.
W końcu wyłoniło się parę opcji do wyboru:

-po macierzyńskim iść na przysługujący mi urlop wychowawczy.
Największym plusem było by brak problemu z opieką nad dziecięciem. 
Wyglądało by to dokładnie tak jak do tej pory: większość czasu spędzalibyśmy we dwójkę,
z przerwami na mój kurs językowy plus inne wyjścia.
Wtedy dziecię lądowało by u mojej Mamy. Minusem? Na pewno moje zmęczenie.
Półdiablę choćby i najukochańsze, po całym dniu razem po prostu męczy. Kolejne minusy?
Z pewnością nie zostałam stworzona do ciągłego siedzenia w domu, pracuję od lat hmmm, już nastu,
i nie za bardzo wyobrażam sobie zarzucić to na kolejne lata.
Nie wspominając już o tym że dla pracodawcy ( obecnego i przyszłego) staję się w tym momencie persona non grata.

- powrót do pracy na pełen etat. Ha! Niestety moja obecna praca jest zmianowa i obejmuje również weekendy. Więc przez pół miesiąca w domu nie było by mnie od ok.8 do 18, albo od  ok.12 do 23.
Co w tym czasie z Tymkiem? Żłobek? ( prywatny rzecz jasna bo na państwowy trzeba by się było
zapisać ponad rok temu) Zdecydowanie bym tego nie chciała. Półdiablę jest jeszcze za małe
żeby większość dnia spędzać z obcymi osobami które pod swoją opieką mają jeszcze po 5,6 innych Półdiabląt. Zostawić do z moją Mamą? Też nie. Co innego kiedy zostaje z nim dwa razy w tygodniu na 2 godziny, a co innego 5 dni w tygodniu na cały dzień.
Mama przede wszystkim jest kobietą a dopiero potem Babcią, i nie mam prawa zabierać jej całego czasu
w imię „świętego obowiązku opieki nad wnukiem najmłodszym”.

- powrót do pracy na niepełne etat. I tutaj póki co pełna dowolność w jakim systemie chce pracować.
Czy normalnie po 4 godziny ( w przypadku ½ etatu) czy łączyć to w zmiany np. 8 czy 12 godzinne,
i mieć wtedy więcej dni wolnych. Przy tej pierwszej opcji mogę pracować wieczorami tak, żeby Półdiablę zostawało pod opieką Piotra ( po jego pracy), przy drugiej skumulować pracę w weekendy i wtedy też Tymek jest pod opieką taty. Plusem jest brak wyręczania się innymi przy opiece,
minusem nasze niewątpliwe wtedy zmęczenie.

Po naprawdę wielu przegadanych godzinach, rozpatrywaniu po raz enty wszystkich za i przeciw, zdecydowaliśmy się na ostatnią opcję: powrót na część etatu do pracy.
Jako że za poprzedni rok mam jeszcze cały urlop do wykorzystania, plus resztki macierzyńskiego dodatkowego, w pracy mam się stawić 25 kwietnia.
Na razie na ½ etatu-to w każdej chwili można zmienić. Póki co  postaram się pracować po 4 godz bez kumulacji. Zobaczymy czy to się sprawdzi.

I na koniec pytanie do Matek wszelakich-jak to wyglądało u Was?