środa, 22 lutego 2012

Z piórem w...

Po dwóch tygodniach wspólnych tańców i swawoli wczoraj Chłop znowu wyjechał mi do Hamburga na delegację, a ja pomachawszy mu chusteczką na pożegnanie znowu zostałam sama.

A jeszcze w grudniu plany mieliśmy inne.
Jako że wtedy wręczono mi anulowane już wypowiedzenie o pracę postanowiliśmy że w połowie stycznia pojadę do Chłopa do Hamburga, i swym urokiem osobistym będę mu umilać czas.
A gdy ten dzielnie będzie walczył w delegacji, ja jako kochana małżonka zamrażalkę będę zapełniać masą domowych pierogów, schabowych tudzież gołąbków,tylko sporadycznie wypadając na małe, ale za to jakie niezbędne do dobrego humoru zakupy. 
I tak mu będę towarzyszyć na obczyźnie dopóki ktoś mnie łaskawienie nie zechcę zatrudnić.

Plany pokrzyżował mały zarodek zwany przez nas roboczo Kulfonem.
A raczej nie Kulfon tylko lekarz jego, który stwierdził że teraz to co najwyżej mogę się po mieście w te i we wte przejechać, a nie ponad 1000 km dyrdać i kurę domową odstawiać.

Jako że po mieście latać pozwolił, to latam.
Korzystam nie tylko z lepszej pogody, ale i świetnego samopoczucia. Dolegliwości ciążowych typu wymioty, mdłości, zgaga brak.
Przez ostatnie dwa tygodnie wyciągnęłam Chłopa na miliard spacerów, od Lasku Wolskiego i ZOO, przez park ojcowski, do pobliskiego parku.
Potem mnie wyciągnięto na kilka kaw czy też koktajli owocowych na miasto.
Sama chętnie się wyciągam na basen i zakupy.
Czyli wychodzi na to że w ciąży aktywniejsza jestem, niż przed nią. Póki lekarz nie widzi przeciwwskazań trzeba korzystać do woli.

Zbuntował się za to co do pracy mojej. Że ni hu hu zgody mi nie da, za to L4 jak najbardziej.
Nie zdziwiło mnie to, bo z tego co się orientowałam u mnie w pracy 100 % ciężarnych bardzo szybko idzie na zwolnienie.

Nie, nie pracuje bynajmniej w kamieniołomie, przy wykopkach czy w rzeźni.
Po prostu, moja praca jest w większości stojąca ( jako ciężarna mogę stać max.3 godz. podczas zmiany) przy dużych zmianach temperatur,i często ok.6 godz. przy monitorze komputerowym ( mogę max.4 ) 
I od czasu kiedy 4 lata temu jedna z dziewczyn poroniła, kierownik jest bardzo przychylny zwolnieniom.
I w tym miejscu proszę o niewyzywanie mnie od nierobów. O nie pisanie w komentarzach historii jak to Wy, bądź wasze znajome pracowały do 9 miesiąca bez żadnego wysiłku, więc ja też bym mogła ale na pewno mi się niechce. Każda z nas jest inna, inaczej reaguje i ma inną pracę.

Co jeszcze u mnie? Jako że zmęczona po przeleceniu przez miasto z szybkością błyskawicy mam leżeć z nogami do góry, do towarzystwa włączam sobie Dr. House’a. Od pierwszej serii. Z przyjemnością. A że właśnie kończy mi się buforować kolejny odcinek, Panie wybaczą…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz