piątek, 23 sierpnia 2013

Kosmetycznie

Która z Was wie co/kto jest na obrazku z lewej górnej strony?
Mała podpowiedź- postać z jednej z ulubionych książek z dzieciństwa.
Dodana w ramach unadnatkowania bloga

czwartek, 22 sierpnia 2013




 Rotawirus Tymka okazał się być zapaleniem jelit.
Pobyt w pierwszym szpitalu, potem w drugim-makabra.
Nie mam ochoty tego wszystkiego opisywać- grunt że to już za nami.

Po skończonych perypetiach szpitalnych czas było wrócić do rzeczywistości.
Z racji ładnej pogody i próby pogodzenia wszystkiego nasze
życie przybrało dwa, wymieniające się warianty.

Wariant nr1.
Poniedziałek, pakuje siebie, Mamę, Tymka i wyjeżdżamy na wieś.
70 km od Krakowa, tuż przed górami. Za domem pole, przed domem las,
z boku domu las i sąsiedzi.
Cisza spokój i trylion rzeczy do zrobienia.  ( wykoszenie 32 arów, odskrobanie chałupy, wymalowanie chałupy, poplewienie w grządkach i ganianie z Tymkiem po całej działce)

W piątek przyjazd Piotra z tatą i mój samotny powrót do Krakowa.
Sobota/niedziela praca po 10/12 godzin po czym powrót na wieś.
Na tym wariancie najwięcej korzysta Tymek.
Od 7 rano do 20 cały czas na polu. I jak nie bieganie po trawie to gonienie zaprzyjaźnionego psa. Jak pies ratował się ucieczką to oskubywanie grządek z poziomek, malin i tym podobnych.

Minus? Z Piotrem praktycznie się nie widujemy. W piątek wyjeżdżałam przed jego przyjazdem, w niedzielę on przed moim

Wariant nr2.
Siedzimy w Krakowie ( kiedyś trzeba zrobić pranie i wyjść z głuszy do cywilizowanego świata)
Pobudka o 6 rano, Piotr do pracy a my, no cóż, codzienna rutyna.
Śniadanie, zabawa, spacer, obiad, spacer, zabawa i odliczanie czasu do powrotu z pracy zmiennika do opieki.
Potem chwila oddechu i… znowu Tymek. Jak już kiedyś pisałam Piotr pracuje na 2 etaty z czego 1 załatwia z domu. Na skutek tego po powrocie do domu ok. 17, zabawie z Tymkiem, gdzieś od 19 znowu pracuje. Czasem do 23, a czasem do 4 nad ranem.

Jak można się domyślić delikatnie mówiąc brak czasu na cokolwiek.
A kiedy trafia się wolna chwila zamiast pędzić do komputera idę zlec na kanapie i chociaż na chwilę zamknąć oczy.
Tak więc proszę nie potępiać mnie za nieobecność tylko zrozumieć. Ewentualnie spakować walizkę, przyjechać i trochu mnie odciążyć J

Nie chciałam wyjść w tym poście na umęczoną Matkę Polkę, ale ile, no ile można biegać z pochylonymi plecami za dzieckiem?? Nie wspominając już o czytaniu jednej ukochanej książeczki po naście razy dziennie i naśladowaniu zwierzątek ( chociaż kura, kogut i kot wychodzą mi zawodowo!!)

Na szczęście całe zmęczenie, i znużenie codzienną rutyną osładza mi widok uśmiechu z 4 ząbkami, czy też potok zagadujących mnie, jeszcze mało rozumianych słów

Solennie nie obiecuję poprawy, za to postaram się bardziej na bieżąco dawać znać co u nas, a zamiast tylko czytać Wasze posty ( co czynię regularnie) też zostawić jakiś komentarz