wtorek, 1 stycznia 2013

2012 --> 2013



Nikogo pewnie teraz nie zdziwi że poniższa notka będzie połączeniem podsumowania  minionego roku, oraz rzadko się spełniających postanowień noworocznych.
Najpierw podsumowanie. Z czystym sumieniem mogę napisać że ostatnich 12 miesięcy nie było złych.
Na pewno były to miesiące niezapomniane. Przede wszystkim przez ciążę i zostanie mamą.
Oba stany były dla mnie zupełnie nowe, i teraz coraz śmielej mogę powiedzieć że dałam radę.
Nie zamieniłam się w słodko ćwierkającą mamuśkę, nie oszalałam z niewyspania, i nie atakowałam otoczenia opowieściami o cudowności Tymka, i jego przewagą nad innymi dziećmi.  ( przynajmniej tak mi się wydaję…)
Bycie rodzicem ( póki co?) nie zdeterminowało mi życia, i nie sprawiło że wszystko się kręci tylko wokół jednego.
Poza tym, przez L4, po raz pierwszy od ładnych paru lat miałam więcej czasu nie tylko dla rodziny czy znajomych ale i samej siebie. Z pełną premedytacją zamieniłam się w samoluba i zaczęłam się rozpieszczać. W końcu mogłam sobie czasowo pozwolić nie tylko na basen, kurs językowy, ale przede wszystkim na zwykłe lenistwo z książką w dłoni.
Widmo zagrażającego od 25 tygodnia ciąży przedwczesnego porodu kosztowało dużo nerwów, ale i pozwoliło na nowo zobaczyć że na Piotra zawsze mogę liczyć, i że chociaż często wkurza mnie niemiłosiernie, to właśnie dzięki niemu łatwiej mi wszystko znieść.
Oczywiście nie obyło się bez niezliczonych kłótni i fochów o pierdoły które towarzyszą nam od początku, i raczej ubarwiają niż uprzykrzają nam życie

A jeśli chodzi o postanowienia, no cóż. W zeszłym postanowiłam sobie że:
- do marca znajdę nową pracę ( okazało się że mam jednak poprzednią więc realizacja umarła śmiercią naturalną)
-dostanę kredyt i kupię w końcu to cholerne mieszkanie ( okoliczności wszelakie kazały to przełożyć na kiedy indziej)
-wraz z zewem natury w ciąże zajdę i bezkarnie będę się  objadać się po nocach kiszonymi ogórkami z lodami ( efekt ciąży właśnie kłóci się w łóżeczku z karuzelą/lampką/tatą/diabli go wiedzą kim. A zachcianek ciążowych nie miałam)

Z tych mniej ważnych ale jednak:
-standartowo schudnąć, o magicznej liczbie 55 kg mogę zapomnieć, ale choćby 60 kg się udało (w minionym roku osiągnęłam liczbę zdecydowanie większą)
-zapisać się na jakieś zajęcia typu np. fitness, i dla odmiany na nie chodzić, a nie tylko napawać się widokiem karnetu ( ha! Na basen sobie pochodziłam do póki nie kazano mi plackiem w domu przez ciąże leżeć. Więc mniej więcej plan zrealizowano)
Więcej postanowień nie miałam.
Plany, postanowienia na następnych parę miesięcy?
Nie różnią się zbytnio od poprzednich ( smutne? Żałosne? Niemożliwe?!)
Przede wszystkim:
- zmienić pracę jak najszybciej, żeby po urlopie macierzyńskim nie wracać na zbyt długo do obecnej szczerze znienawidzonej
- mieć możliwość zakupu własnego wymarzonego mieszkania ( jeśli mam coś spłacać do emerytury niech to będzie faktycznie TO, a nie tylko namiastka)
-bardziej zadbać o formę ( tak, o formę będę walczyć a nie o cyferki na wadze. Wagowo jest mnie teraz ciut mniej niż przed ciążą, ale chyba czas przestać sobie mydlić oczy i wierzyć że zejdę poniżej 65 kg-do których i tak mam daleko i tak.)
- mniej się denerwować, złościć ( raptus jestem, i często ciężko mi się ugryź w język)
-bardziej skupić się na oszczędzaniu, a nie wydawaniu pieniędzy ( rozrzutność Piotra za pewno w tym nie pomoże)

Tyle.
Więcej nie ma sensu sobie teraz postanawiać, bo i tak wiele rzeczy wyjdzie że tak powiem w praniu. Nie nastawiam się nie realizację wszystkich bo nie na wszystkie tak naprawdę będę miała wpływ. Wystarczy mi że za rok z czystym sumieniem będę mogła powiedzieć że szczerze się starałam.
A na sam koniec standardowe postanowienie: oby nowy rok nie był gorszy od poprzedniego. Ave


15 komentarzy:

  1. Życzę Ci Nadnatku by to wszystko się spełniło:) Jak wiadomo sami jesteśmy kowalem własnego losu, ale trochę szczęścia się przyda:)) Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech sie spelnia, niech nowy rok same dobre rzeczy ze soba przyniesie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musi przynieść, na inny scenariusz się nie zgadzam i juz:)

      Usuń
  3. to najważniejszy punkt, ten w kołysce, zrealizowany :)

    OdpowiedzUsuń
  4. a ten efekt ciąży pokażesz nam kiedyś? :) najlepiej teraz zaraz natychmiast :)
    wszystkiego dobrego w tym roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Efekt ciąży wygląda jak normalny już 4 miesięczny dzieciak :) jak mnie weźmie wena to pokażę

      Usuń
  5. no to niech się spełni;) to mieszkanko zwłaszcza... no i żeby bycie mamą było dalej tak udane;) nuźka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkanko się spełni jak wygram w totka, a że ostatnio go nie wysłałam to ...:)

      Usuń
  6. O, własne cztery kąty... Dobrze mi znane marzenie.

    A z powrotem do formy chętnie Cię poprę - zwłaszcza, jeśli prześlesz mi kilogramy, które Ci się nie podobają. Ja niczym nie pogardzę ;))) Bo mojego postanowienia przytycia, póki co, nie udało mi się zrealizować ni razu, co mię wnerwia nieziemsko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jestesmy umówione: to czego mam w nadmiarze zaraz spakuję i prześlę, tylko ile byś tego chciała co ? 5?10?15?:) do usług

      Usuń
    2. Dyszka będzie w sam raz - chyba, że spodoba mi się opcja niewyczuwania kości i poproszę o jeszcze piąteczkę :))) Spokojnie porozkładam to rozsądnie po wszystkich odnóżach i postaram się nie wmasować wszystkiego w jedno konkretne miejsce :)))

      Usuń
  7. Ha, a co jak "prezent" się przyjmnie tylko w 1 miejscu? A co jak przez niego staniesz się kolejną atrakcją turystyczna Krakowa? może lepiej nie ryzykujmy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyślałam o jednym konkretnym miejscu i początkowo uśmiechnęłam się. Ale potem pomyślałam, że 5 kg cyca to chyba nie jest fajnie (zwłaszcza, że byłby to wtedy cyc doczepiony do patyczka), a co dopiero mówić o większej ilości.

      Skoro nie ma gwarancji, że mogę to sobie wtulać w dowolnie wybrane miejsce, to chyba faktycznie lepiej nie ryzykować ;)))

      Usuń