czwartek, 8 marca 2012

Czas wolny

Jak wiecie od kilku tygodni siedzę w domu. A przede mną jeszcze kilka takich miesięcy.
Na początku delektowałam się tym że w końcu mogę się wyspać!
Że w końcu mam czas spotkać się ze znajomymi!
Że w końcu mogę na spokojnie zrobić coś w domu!
Że w końcu mam czas na książkę, a nie tylko szybkie wiadomości na gazecie!
Zaczęłam pławić się w wolnych popołudniach i weekendach.
Po raz pierwszy od ponad 3 lat zrelaksowałam się.

A potem do mnie dotarło że najpewniej to ostatnie takie miesiące w moim życiu.
Że już niebawem nawet jeśli odpukać stracę pracę, to i tak wdomu będzie zajmujący większość mojego czasu Kulfon.
Dlatego oficjalnie nadchodzące miesiące dedykuje sobie.
Samolubnie,bez wyrzutów sumienia-sobie.
Jako że uwielbiam pływać, a czasu na to dawno nie  miałam, od 2 tygodni na spokojnie, codziennie hasam sobie na basen. Tam w roli wieloryba pluskam, endorfiny zaczynają krążyć,samopoczucie od razu lepsze. ( ostatnio na basen chodziłam 2 lata temu zkoleżanką z pracy.
Ze względu na godziny pracy pływałyśmy albo po 21-ej, albodo 7 rano. Ile basenów działa w takich godzinach? Jeden. I tyle chętnych że nie zawsze udało nam się wejść)

Jak się nie pluskam, piję kawę/soki ze znajomymi. Niby nic ale… Pracując, umówienie się ze mną na spotkanie graniczyło z cudem. Weekendy w większości pracujące, popołudnia w większości pracujące, kiedy znajomi mieli wolne ja pracowałam, kiedy ja miałam wolne pracowali oni.

No i najważniejsze: jako że mam czas postanowiłam podnieść sobie kwalifikacje. 
Po macierzeńskim, chcę wrócić na pół etatu i w między czasie szukać sobie czegoś innego. Upatrzone miejsce już mam, teraz trzeba tylko wzbogacić CV. Ta praca opiera się głównie na znajomości języków i pracy z komputerem. Sam angielski to za mało.
Zatem: od jakiegoś czasu macie do czynienia ze studentką instytutu francuskiego, studentką średnio zaawansowaną. Plan jest żeby wkrótce przenieść się poziom wyżej. Wzięło się to stad, że jeszcze jakieś 12 lat temu śmigałam po francusku.
Śmigałam, ale jako że nie używałam to się z mojej winy zapomniało. Czas sobie przypomnieć.
Dalej: każdy z nas pewnie może napisać w CV: poziom znajomości obsługi komputera/Offica-dobry.
Ja chcę z czystym sumieniem wpisać sobie-bardzo dobry, i dlatego powoli zaczynam się przedzierać przez tajemnicę Power Pointa itd.

Tak, wiem, wiem, może to być słomiany zapał, jak będzie Kulfon to ze zmęczenia zapomnę wszystko itd.
 Ale póki co motywację mam mocną: nie wyobrażam już sobie pracy na pełen etat w obecnej firmie. 
Ponoć średnio wypalenie się w niej zajmuje ponad 2 lata, czyli jak nic już dawno mam to za sobą.
I nie zgadzam się ze stwierdzeniem że lepsza każda praca niż żadna. Kiedyś opiszę moje przejścia w niej, ale póki co nie chcę sobie psuć humoru
Więc jeśli już mogę zacząć robić coś w kierunku znalezienia nowej to czemu by nie.

A osobie która wysłała mi anonimowego maila mieszającego mnie z błotem radzę jedno- zainwestuj w psychoanalizę. Może pomoże