piątek, 18 września 2009

Wesele oczami dziecka


Lenienie się przebiega dobrze, acz niekoniecznie wedle planu.
Z punktów nadprogramowych wpadła mi opieka nad chrześnicą
Zaczęło się niewinnie, od odebrania małej z przedszkola, skończyło w godzinach późno wieczornych, kiedy ledwie dysząc dotarłam do domu.
W ciągu tych paru godzin diable cały czas nawijało na zmianę a to o swoich urodzinach ( za tydzień), albo o swoim....ślubie.
Fazę ślubną złapała w czerwcu, i ta,z każdym tygodniem przybiera na sile.
Wczoraj przedstawiła mi swój plan.
Wyjdzie za Kacpra. ( biedna chopina o tym jeszcze nie wie)
Będzie miała welon dłuższy niż firanka ( ciekawe czy też tak mocno wykrochmalony?!)
Do jedzenia podadzą: barszczyk czerwony ( akceptuje-to moja ulubiona zupa), kotleta z ziemniakami i burakami, a do pica kompot ( zaleciało przedszkolnym menu)
Na pytanie a co z kolacją: kromki z pomidorem i żółtym serkiem ( kto powiedział że kolacja musi być wymyślna?)
Poza tym do picia będzie serwowana herbata, soki Kubusie, kawa tylko dla babci, oraz kompocik.(męska część gości oszaleje z radości)
Jako że po północy zjadło by się coś ciepłego, dziecko wymyśliło..kakao. ( znaczy się trzeba schować sobie na później kanapkę z serkiem))
W ramach prezentu dziecię zażyczyło sobie spódniczkę bądź sukienkę.

A ja spisuje to wszystko żeby za lat naście jej to przypomnieć.
I jeśli tylko podtrzyma swoje wymagania weselne, z radością i niewielką stratą dla kieszeni sfinansuje jej to wymarzone wesele.
I niech mi będzie, zamiast jednej spódniczki ze dwie je kupię.
A co.