Nikogo pewnie
teraz nie zdziwi że poniższa notka będzie połączeniem podsumowania minionego roku, oraz rzadko się spełniających
postanowień noworocznych.
Najpierw
podsumowanie. Z czystym sumieniem mogę napisać że ostatnich 12 miesięcy nie
było złych.
Na pewno były to
miesiące niezapomniane. Przede wszystkim przez ciążę i zostanie mamą.
Oba stany były dla
mnie zupełnie nowe, i teraz coraz śmielej mogę powiedzieć że dałam radę.
Nie zamieniłam się
w słodko ćwierkającą mamuśkę, nie oszalałam z niewyspania, i nie atakowałam
otoczenia opowieściami o cudowności Tymka, i jego przewagą nad innymi dziećmi. ( przynajmniej tak mi się wydaję…)
Bycie rodzicem (
póki co?) nie zdeterminowało mi życia, i nie sprawiło że wszystko się kręci
tylko wokół jednego.
Poza tym, przez
L4, po raz pierwszy od ładnych paru lat miałam więcej czasu nie tylko dla
rodziny czy znajomych ale i samej siebie. Z pełną premedytacją zamieniłam się w
samoluba i zaczęłam się rozpieszczać. W końcu mogłam sobie czasowo pozwolić nie
tylko na basen, kurs językowy, ale przede wszystkim na zwykłe lenistwo z
książką w dłoni.
Widmo
zagrażającego od 25 tygodnia ciąży przedwczesnego porodu kosztowało dużo
nerwów, ale i pozwoliło na nowo zobaczyć że na Piotra zawsze mogę liczyć, i że
chociaż często wkurza mnie niemiłosiernie, to właśnie dzięki niemu łatwiej mi
wszystko znieść.
Oczywiście nie
obyło się bez niezliczonych kłótni i fochów o pierdoły które towarzyszą nam od
początku, i raczej ubarwiają niż uprzykrzają nam życie
A jeśli chodzi o
postanowienia, no cóż. W zeszłym postanowiłam sobie że:
- do marca znajdę nową pracę ( okazało się że mam
jednak poprzednią więc realizacja umarła śmiercią naturalną)
-dostanę kredyt i kupię w końcu to cholerne mieszkanie
( okoliczności wszelakie kazały to przełożyć na kiedy indziej)
-wraz z zewem natury w ciąże zajdę i bezkarnie będę się objadać się po nocach kiszonymi ogórkami z lodami ( efekt ciąży właśnie
kłóci się w łóżeczku z karuzelą/lampką/tatą/diabli go wiedzą kim. A zachcianek
ciążowych nie miałam)
Z tych mniej
ważnych ale jednak:
-standartowo schudnąć, o magicznej liczbie 55 kg mogę
zapomnieć, ale choćby 60 kg się udało (w minionym roku osiągnęłam liczbę
zdecydowanie większą)
-zapisać się na jakieś zajęcia typu np. fitness, i
dla odmiany na nie chodzić, a nie tylko napawać się widokiem karnetu ( ha! Na basen
sobie pochodziłam do póki nie kazano mi plackiem w domu przez ciąże leżeć. Więc
mniej więcej plan zrealizowano)
Więcej postanowień
nie miałam.
Plany,
postanowienia na następnych parę miesięcy?
Nie różnią się
zbytnio od poprzednich ( smutne? Żałosne? Niemożliwe?!)
Przede wszystkim:
-
zmienić pracę jak najszybciej,
żeby po urlopie macierzyńskim nie wracać na zbyt długo do obecnej szczerze
znienawidzonej
- mieć możliwość zakupu własnego wymarzonego mieszkania ( jeśli mam coś spłacać do emerytury
niech to będzie faktycznie TO, a nie tylko namiastka)
-bardziej zadbać o formę ( tak, o formę będę walczyć
a nie o cyferki na wadze. Wagowo jest mnie teraz ciut mniej niż przed ciążą,
ale chyba czas przestać sobie mydlić oczy i wierzyć że zejdę poniżej 65 kg-do
których i tak mam daleko i tak.)
-
mniej się denerwować, złościć
( raptus jestem, i często ciężko mi się ugryź w język)
-bardziej skupić się na oszczędzaniu, a nie wydawaniu
pieniędzy ( rozrzutność
Piotra za pewno w tym nie pomoże)
Tyle.
Więcej nie ma
sensu sobie teraz postanawiać, bo i tak wiele rzeczy wyjdzie że tak powiem w
praniu. Nie nastawiam się nie realizację wszystkich bo nie na wszystkie tak
naprawdę będę miała wpływ. Wystarczy mi że za rok z czystym sumieniem będę mogła
powiedzieć że szczerze się starałam.
A na sam koniec standardowe
postanowienie: oby nowy rok nie był gorszy od poprzedniego. Ave
Życzę Ci Nadnatku by to wszystko się spełniło:) Jak wiadomo sami jesteśmy kowalem własnego losu, ale trochę szczęścia się przyda:)) Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńDziękuje za zyczenia :)
UsuńNiech sie spelnia, niech nowy rok same dobre rzeczy ze soba przyniesie :))
OdpowiedzUsuńMusi przynieść, na inny scenariusz się nie zgadzam i juz:)
Usuńto najważniejszy punkt, ten w kołysce, zrealizowany :)
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
Usuńa ten efekt ciąży pokażesz nam kiedyś? :) najlepiej teraz zaraz natychmiast :)
OdpowiedzUsuńwszystkiego dobrego w tym roku :)
Efekt ciąży wygląda jak normalny już 4 miesięczny dzieciak :) jak mnie weźmie wena to pokażę
Usuńno to niech się spełni;) to mieszkanko zwłaszcza... no i żeby bycie mamą było dalej tak udane;) nuźka!
OdpowiedzUsuńMieszkanko się spełni jak wygram w totka, a że ostatnio go nie wysłałam to ...:)
UsuńO, własne cztery kąty... Dobrze mi znane marzenie.
OdpowiedzUsuńA z powrotem do formy chętnie Cię poprę - zwłaszcza, jeśli prześlesz mi kilogramy, które Ci się nie podobają. Ja niczym nie pogardzę ;))) Bo mojego postanowienia przytycia, póki co, nie udało mi się zrealizować ni razu, co mię wnerwia nieziemsko.
To jestesmy umówione: to czego mam w nadmiarze zaraz spakuję i prześlę, tylko ile byś tego chciała co ? 5?10?15?:) do usług
UsuńDyszka będzie w sam raz - chyba, że spodoba mi się opcja niewyczuwania kości i poproszę o jeszcze piąteczkę :))) Spokojnie porozkładam to rozsądnie po wszystkich odnóżach i postaram się nie wmasować wszystkiego w jedno konkretne miejsce :)))
UsuńHa, a co jak "prezent" się przyjmnie tylko w 1 miejscu? A co jak przez niego staniesz się kolejną atrakcją turystyczna Krakowa? może lepiej nie ryzykujmy
OdpowiedzUsuńPomyślałam o jednym konkretnym miejscu i początkowo uśmiechnęłam się. Ale potem pomyślałam, że 5 kg cyca to chyba nie jest fajnie (zwłaszcza, że byłby to wtedy cyc doczepiony do patyczka), a co dopiero mówić o większej ilości.
UsuńSkoro nie ma gwarancji, że mogę to sobie wtulać w dowolnie wybrane miejsce, to chyba faktycznie lepiej nie ryzykować ;)))