niedziela, 30 grudnia 2012

Hobbit i remont


Z okazji trzeciej rocznicy zaręczyn, a także dla zachowania równowagi 
psychicznej trzeba się było wyrwać z domu.
 I tak oto zaliczyłam wczoraj randkę z mężem.
Z mężem i Hobbitem.
  Ja szłam nastawiona zdecydowanie negatywnie. Zauroczenie Władcą już dawno minęło, a tu kolejny film w podobnym klimacie do tego podzielony na 3 części.
 Za to Piotr nie mógł się go doczekać. Efekt? 
Ja wyszłam zadowolona, on lekko znudzony. 
Urzekła mnie charakteryzacja, plenery i większe poczucie humoru niż we Władcy.  Główna postać ( tj.Bilbo) nie jest ani trochu mdła i nudna  jak Frodo. 
Do tego zgraja różnorakich krasnali i 2,5 godziny szybko minęły.
Dla tych którzy planują się na niego wybrać nie polecam seansu w 3D, na cały film wysilili się może na 3,4 efekty które zdecydowanie nie rekompensują ich rzadkości.


Poza tym koniec roku zafundował nam nieplanowany remont łazienki.
Zaczęło się od delikatnej sugestii że jak nic przydałaby się nam w niej
 mała szafeczka na moje kosmetyczne klamoty.
Rozochocona pozytywną reakcją Piotra wyciągnęłam go na zakupy,
 i zamiast z jedną szafeczką wróciliśmy z kompletem mebli łazienkowych+ umywalką. Jako że cały komplet kosztował mniej niż niejedna szafka wyrzutów sumienia z powodu wydawania pieniędzy brak.
Nie przewidziałam tylko że o ile montaż szafki zajął by 20 minut, tak wymiana umywalki, doczyszczanie ścian z silikonu, wymiana rurek wszelakich i podwieszanie nowych szafek ślimaczy się od rana
 Wolę się tam nie zbliżać i broń boże nie komentować co by jakimś śrubokrętem czy innym narzędziem nie dostać.
Chociaż troszku mnie kusi żeby wspomnieć że ktoś już w wakacje planował mały remont przedpokoju…

czwartek, 27 grudnia 2012

To i owo


…i po Świętach.
Jakoś nie bardzo miałam na nie ochotę przed, nie udało mi się wczuć w
ich atmosferę, tak więc wcale mi szkoda nie jest że już po.
Były to bodajże 6 święta spędzone z Piotrem, pierwsze z Tymkiem
i chyba tylko przez to ostatnie na ciut dłużej zostaną mi w pamięci

Plusami  Świąt na pewno było to że…w końcu mogłam jeść co chciałam.
Zapobiegawczo na 2 tygodnie przed zaczęłam gromadzić zapasy mleka dla Tymka,
tak więc teraz na biodrach i brzuchu mam nowe warstwy tłuszczu: uszkowo-karpiowo-sernikowo-makowcowe.

Do tego po raz pierwszy od blisko roku miałam w ustach alkohol.
Smak wina po takiej przerwie-bezcenne. 

Poza tym, no cóż. Bardzo pozytywnie zaskoczyli nas współpracownicy Piotra z
Hamburga, mały dostał od nich paczkę pełną ubranek w rozmiarach wszelakich,
więc na kolejnych parę miesięcy mamy spokój.
I to naprawdę tyle co mogę napisać o świętach.


Za to z innych tematów.
Jak nic staję się choleryczką.
Głównie na lini opieki Piotra nad małym.
Od narodzin to ja się nim zajmowałam. Nie wiem czy o tym pisałam ale z przyczyn wszelakich niecałe 2 tygodnie po porodzie Piotr musiał jechać do Hamburga.
Pojechał i okazało się że tam Sodoma i Gomora, zostać musi na dłużej.
I tak oto wpadł do nas na 4 dni w listopadzie, a ostatecznie wrócił w piątek przed świętami. Chłopaki spędzili razem w sumie 16 dni. Na ponad 2 m-ce.
Jako prawie że samotna matka miałam ustalone, wyćwiczone co i jak robić.
Teraz kiedy jest nas dwójka do opieki czasem nie rozumie co on u licha robi.
Po diabła kołysa w jednej pozycji skoro to nie pomaga na płacz,
czy do cholery naprawdę tak ciężko jest dobrze zapiąć pieluchę i ja wiem
że ciężko w to uwierzyć ale łóżeczko dziecięce naprawdę nie ma służyć jako wieszak na czyjeś koszule!

Ja wiem, widzę że Piotr bardzo chce zrobić dobrze, przykłada się, ale czasem jeszcze nie umie. Pewne rzeczy są dla mnie oczywiste i ciężko mi uwierzyć że dla niego nie.
Chce mi się pogardliwie prychać kiedy mówi że zmęczył się wynoszeniem małego na 4 piętro po spacerze i teraz to koniecznie musi odpocząć. Albo że się nie wyspał w nocy ( bo RAZ!!! Do niego wstał)  i domaga się drzemki.
Ja kurcze przez ponad 2 miesiące radziłam sobie z tym sama i jakoś dawałam radę, więc czemu on nie?!
Popluje jadem jeszcze z tydzień, potem mam nadzieję ktoś nauczy się obsługi Tymka, a ja będę miała zasłużone mini wakacje

wtorek, 11 grudnia 2012


Dziń dybry.
To znowu ja. Ten sam Nadnatek tyle że w innym miejscu.
Póki co na spokojnie oswajam się z blogspotem i na spokojnie się przenoszę..
Tak więc na wszelkie niedoróbki blogowe póki co proszę przymknąć oko…