środa, 28 listopada 2012

Siedmioroczek

7 lat bycia razem minęło... Kiedy ?! Jak?!
 W czeluściach komputera mam zdjęcia z dnia kiedy się poznaliśmy.
Masakra. Piotr z mniejszą łysiną z przodu, ale za to z blond włosami. Kurcze, zapomniałam że on blondynem był!
Ja z czarnymi długimi dredami, z nieodzownym papierosem
w dłoni, ważąca tak ze 13 kg mniej niż teraz.
Ogólnie wyglądaliśmy jak para gówniarzy,
którymi wtedy byliśmy.
I na pewno nie myślałam że znajomość nie tylko przetrwa,
ale i zamieni się w małżeństwo z dzieckiem. 
Raczej spodziewałam się że więcej się nie spotkamy.
Pierwsze „kocham cię” obyło się bez szampana, bukietu róż, i muzyki skrzypiec w tle.
Po prostu siedząc na kanapie i rozmawiając o pierdółkach wszelakich Piotr nagle spytał: a kochasz mnie troszku? Bo ja ciebie tak. 
Tyle, czysta proza życia .

Czy te 7 lat było idealnych? A gdzie tam!
Były momenty kiedy zastanawiałam się czy
to ma sens, były momenty kiedy na widok
Piotra miałam ochotę wyć.
Bo co jak co, ale on zdecydowanie jest osobą która
potrafi mnie zdenerwować jak nikt inny.
Spowodować że się wściekam, płaczę,
ale też i śmieje na całego i czuje się niepokonana.
Istny kołowrotek.

Gdybym miała mu wystawić laurkę za ostatnie lata pewniewyglądała by ona tak:
z  powodu tylu lat zesobą chce ci powiedzieć że:
-dziękuję za to że nie przeszkadzasz mi kiedy czytam książkę
-doceniam to że często to ty robisz i przynosisz poranną kawę
-lubię kiedy zagrzebujesz się w kuchni  i z niewielu składników gotujesz dla nas coś pysznego
-nieustająco cieszę się na myśl o masażu mych umęczonych pleców, czy też stóp
- dziękuje że marudzisz tylko trochę kiedy zajmuje większą  część łóżka i kołdry
-cieszę się że tylko lekko się nabijasz  z mojego upodobania do wydawania zbyt wielu pieniędzy na książki i torebki
-jestem wdzięczna że nigdy ale to przenigdy nie dałeś mi odczuć żem coraz grubsza i niekoniecznie urodziwa
-podziwiam że wytrzymujesz moje humory i huśtawki nastrojów

Zaciskając zęby, ja naprawdę staram się nie denerwować i niebyć wredna kiedy:
-prowadzisz samochód zupełnie „nie po mojemu”
-zawsze tuż przed samym wyjściem z domu przypominasz sobie że jeszcze coś musisz zrobić/zabrać
-nieświadomie chomikujesz koło kanapy kubki z całego dnia
-podejmujesz decyzje w iście żółwim tempie
-zakupy w spożywcza ku zajmują ci 2 razy więcej czasu niż mnie
-po raz siedemnasty pytasz się o to samo
-zapominasz o tym jak się nazywają moje
znajome
-uważasz że w wielu sprawach to ty masz rację

Itd, itd,itd

Rozpoczynając ósmy wspólny rok nie łudzę się że minie bezproblemowo, my nie z tych. 
Myślę że znów będziemy mieć pełen przekrój sytuacji i emocji.
I nie życzę nam żeby było lepiej, wystarczy że gorzej
niż do tej pory nie będzie. 
Bo jak to kiedyś powiedziałeś: we dwójkę ze wszystkim damy sobie radę.

czwartek, 22 listopada 2012

Matka polka & syn

Dłuższa nieobecność w tym miejscu była sponsorowana przez nie działającego laptopa.
W ramach zastępstwa z Internetu korzystałam przez komórkę,ale nawet najwspanialszy aparat nie był w stanie mnie skłonić by coś pisać namałym ekraniku. Wybaczcie.

Troszku się działo przez ostatnie 3 tygodnie, ale jakoś niebardzo chce mi się wszystko szczegółowo opisywać. Zwłaszcza że w większościbyły to pierdoły. Tak więc skrótowo, ostatnio zaliczyliśmy: wizytę teściów (bleee), szczepienia (ała), skazę białkową ( grrr), i samotne macierzyństwo kiedyokazało się że Piotr (znowu) ostatni raz musi jechać do Hamburga.
Z rzeczy ciut nowszych hmm, wprawiam się w byciu mamą.

I jako matka polka z 7 tygodniowym stażem:
- tygodniowo ( w zależności od pogody) popierniczam pieszo zwózkiem ok.50 km
-stopniowo tracę węch i zapach mało którego pampersa jest mniew stanie ruszyć
-gdyby istniały mistrzostwa w przebieraniu niemowlaka naczas, spokojnie zajęłabym miejsce na podium
-stałam się całodobowym dostawcą mleka na żądanie
- o dziwo wysypiam się zdecydowanie lepiej niż w ciąży
-nie mam skrupułów żeby podrzucić Tymka mamie, a samej sięoddalić w kierunku kursu francuskiego czy też plotek przy kawie
-ważę tyle samo ile przed ciążą
-nauczyłam się wykorzystywać wolny czas do maksimum
- każdej napotkanej osobie nie pokazuje zdjęć małego i niezasypuje opowieściami o jego cudowności
-mam świadomość że misterem uniwersum ktoś nie zostanie, nochyba że przyznają dodatkowe punkty za klapnięte uszko i plamkę nad okiem
-czasem marzę o wieczorze spędzonym w samotności z zimnympiwem w jednej, a papierosem w drugiej dłoni
-ciągle się dziwie jak udało nam się zmajstrować coś takiego
-myślę że najgorsze jeszcze przede mną

A 7 tygodniowy Tymek? Hmmm
- cieszy się jak głupi do rybek na karuzeli
- dłuuuugo może się wpatrywać w szafę, albo lampę kuchenną
- po perypetiach wszelakich w końcu waży więcej niż pourodzeniu
-kąpiele i oporządzania znosi ze stoickim spokojem
-jest złotym medalistą w zapełnianiu pampersa na czas
- szóstym zmysłem wyczuwa kiedy zależy mi na tym żeby spał isię budzi
-czasem na mój widok przybiera minę pełną politowania
- doskonale mną manipuluje poprzez robienie śmiesznych min

I jeszcze tak długo można by wymieniać. Póki co macie ogólnyzarys z życia matki polki z synem