czwartek, 27 września 2012

Przed Kulfonowo

Od dzisiejszego ranka powinnam siedzieć w szpitalu napreindukcji porodu.
I znowu cholercia nie wyszło.
Ale po koleji.

Jak wiecie Kulfon zaczął pchać się na świat w 25 tygodniuciąży.
W związku z tym przez ostatnie miesiące leżałam, łykałamtryliony tabletek, oszczędzałam się jak tylko można i szału powoli przez todostawałam.
Z końcem sierpnia Najwyższy Ginekolog stwierdził żeniebezpieczeństwo minęło i Kulfon śmiało może się rodzić.
W końcu zezwolił najakąkolwiek aktywność, kazał odstawić tabletki i rozpoczęło się wyczekiwanie.
Tydzień pierwszy.
Nic
 Tydzień drugi.
Nic.
Tydzień trzeci.
Nic
Im bardziej czekaliśmy tym bardziej Kulfon grał nam nanosie.
Minął termin porodu.
Nic.
Śmiałam się że w takim razie może mały planuje urodzić sięna moje 30 urodziny co bym niezapomniany prezent miała.
Urodziny minęły.
Nic.
Domowe sposoby przyspieszenia porodu typu chodzenie poschodach czy seks też zawiodły.

Przez to całe nic Najwyższy Ginekolog zadecydował że jeśliKulfon się nie zdeklaruje to dziś mam się stawić na preindukcji porodu.
W skrócie na czym ona polega: dnia pierwszego kobiecie zakłada się dopochwowo cewnik Foleya zwany balonikiem, z którym przez kolejnych kilkanaście godzin łazi się po oddziale. 
Nie jest to ponoć przyjemne, a bardzo często cholernie bolesne.
Balonik ma za zadanie rozszerzyć szyjkę macicy.
Jeśli nie zacznie się akcja porodowa, dnia następnego podajesię oksytocynę w kroplówce, i po którejś tam zaczyna się poród.
Jeśli słabo idzie przebija się pęcherze płodowy .

Szczerze mówiąc wizja tak wywoływanego porodu lekko mnieprzerażała.
Bo o ile nie mam nic przeciwko wspomaganiu podczas, towywoływać na siłę, trochu na chama to już nie bardzo. Zresztą kto by się cieszył ze świadomości prawdopodobnie 2 dniowych męczarni.

Mając na uwadze że dziś,już zaraz się zacznie się jużzacznie ostatnie dni spędziłam pod hasłem: ostatnie razy.
Ostatni spędzony leniwie weekend, ostatnie spokojnieobejrzane Fakty,  ostatnie na dłuższyczas pierogi z mięsem, ostatnia czytana po nocy książka,itd. itd. itd.

Jako że Kulfon się nie zdeklarował, dziś rano zwarci igotowi zjawiliśmy się w szpitalu celem preindukcji.
I tutaj cześć i chwała pani doktor  z izby przyjęć.
Mądra kobita stwierdziła że nie ma mnie co teraz męczyć,Kulfon przez parę najbliższych dni da sobie jeszcze radę, a może i sam zdecydujesię wyjść.
Jeśli do poniedziałkowego ranka się nie zdeklaruje wtedy jużtrza będzie siłą go wygonić, bo dłuższe siedzenie w brzuchu będzie po prostu niebezpieczne.
A póki co kazała iść i męża molestować.

Ulżyło mi.
A z drugiej strony cholera jasna  mam już dosyć czekania, bo w sumie od początku czerwca było mówione że w każdym momencie może się zacząć. No ile można czekać.
No cóż, to ja już lepiej pójdę molestować Piotra i może coś z tego będzie.
A jak nie to przecież trochu przyjemności z wieczora nie zaszkodzi


środa, 26 września 2012

20>30

W tym tygodniu z pokorą i pewną dozą nieśmiałości porzuciłam raz na zawsze świat dwudziestolatków, i zostałam prawie ryczącą trzydziestką.
Z tej okazji powstała  obszerna notka której jednak Onet jakoś przepuścić nie chciał. Po paru daremnych i coraz bardziej denerwujących próbach notka wylądowała w śmieciach.

Jako że leniwa jestem ( a może po prostu już stara?) nie mam weny tworzyć jej od nowa. Wybaczycie? No wybaczcie ;)

Z frontu ciążowo-Kulfonowego:

jutro rano jadę do szpitala na preindukcję porodu. Zatem najdalej w piątek będzie po wszystkim.

I wtedy to dopiero się zacznie...

czwartek, 13 września 2012

Niewiele ostatnio piszę bo i niewiele się dzieje.
Czasem w przypływie energii wybywam na miasto w ramach kawy ze znajomymi, częściej wybieram zakopanie się na kanapie z książką, niż komputer. 
Rozleniwiam się póki mogę i skarg/zażaleń wtym temacie nie przyjmuję.
Poza tym, no cóż. Onet postanowił pouszczęśliwiać  blogowiczy na siłę, poulepszać, pozmieniać bez pytania się o zgodę.
W związku z tym coraz głośniej tłucze mi się w głowie opcja przenosin na blogspot.
Zapał studzi jedna maleńka rzecz: jak to zrobić do cholery.
I szkoda trochu jest mi miejsca gdzie mniej lub bardziej regularnie skrobię już od blisko 5 lat.
Jeśli któraś z Was zna przepis na szybkie i w miarę bezbolesne przenosiny bloga- chętnie posłucham.
W sprawie Kulfona, no cóż. Dziecię ewidentnie robi wszystko na opak. 
Jak nie trzeba było, to przez kilkanaście tygodni pchał się na świat. Po odstawieniu powstrzymujących go leków wszelakich i daniu zielonego światła do wyjścia, zagrał nam na nosie i pchać się przestał.
Znaczy się charakterek po mnie będzie…