Melduje że jestem.
Po 4 tygodniach ale jestem.
Jestem i nie za bardzo wiem od czego zacząć opowieść.
Zamiast szczegółowo wszystko opisywać, oto subiektywny
przegląd najlepiej zapamiętanych wydarzeń z dnia ślubu:
U fryzjera, nadeszła wielkopomna chwila, włosy
wreszcie jako tako wyglądają, czas przypiąć welon.
Fryzjerka już się
przymierza, i nagle słychać wielki PRYCH. Klientka siedząca obok: no ale
przecież nie tak!
On przecież potem opadnie o 7 cm! Zadziwiona fryzjerka: 7?
Ale jak 7?
No przecież zawsze opada o 7!!
Pomiędzy fryzjerem a kosmetyczką, ja już uczesana, w
welonie wchodzę do pobliskiego sklepu po
pepsi. Na co inna klientka, lat na oko 80: ooo, jak ładnie się Pani uczesała.
Na co przyszła panna młoda: e tam, ja tak zawsze przed wyjściem do sklepu. W tle chichot
ekspedientki.
Błogosławieństwo: kojarzycie film „Kogel mogel” i
scenę: oj córciu córciu, ty już niedługo panienką nie będziesz, tobie za mąż
iść trzeba? No właśnie…
Tuż przed wyjściem z domu, my na balkonie: no choć
pomachamy do tłumów jak na prawdziwych Brytyjczyków przystało ( aluzja do ślubu
dzień wcześniej)
Pogoda: cały dzień piękna pogoda, ciepło, wchodzimy do
katedry, i w tym momencie zaczyna się burza. Gruchneło raz, gruchnęło dwa, i komentarz
przyszłego pana młodego: trza było się mocniej przyłożyć do spowiedzi, ktoś się
wkurzył.
Już po zaślubinach, goście skuleni odbiegli pod
parasolami ,my czekamy na parasol model XL. Parasol w końcu znaleziony, ja
kieckę w recę, i szyyyyyybko przez dziedziniec. Nagle słychać okrzyki: brawa
dla państwa młodych za samozaparcie, brawo! I brawa od schowanych pod kolumnami
turystów. Ja ukłon, turyści klaszczą, i biegiem do auta ;)
Miejsce wesela, rzut kieliszkami za siebie na
szczęście, mój o włos mija Piotra, jego komentarz: szybko chcesz się mnie
pozbyć oj szybko.
Pierwszy taniec: nie ćwiczony, do piosenki Can't Take My Eyes off You - Frankie Valli
and The 4 Seasons http://www.youtube.com/watch?v=NGFToiLtXro. Pełen spontan, a na każdym zdjęciu z niego uśmiech a la banan.
Podczas wesela: Natalia mąż cię woła! Kto?? O cholera,
no przecież…
Żegnając gości: moje pierwsze wesele na opak. Na opak?
Jak to ciociu? Bo zawsze na wesele to się szło z kwiatami, a nie wychodziło z
doniczkami! ( zamiast kwiatów chcieliśmy wina i książki, a wychodząc każdy z
gości dostawał wiosenne kwiaty w doniczkach które służyły za dekorację )
Poranek po ślubie, po niecałych 2 godzinach snu, budzi
mnie chór prawie że anielski. Myśl czy to tak ma być?! I druga, mniej zaspana:
Natalia tępoto, to śpiewy z beatyfikacji, a nie na waszą cześć!
I tak bym dłuuugo mogła pisać.
Ale co by Was głowa od mego plecenia nie
rozbolała,kończę.
Ale spokojnie , spokojnie do tematu pewnie jeszcze nie
raz wrócę :)