niedziela, 26 lipca 2009

Motywacyjnie


Jakiś czas temu w milionach ogłoszeń o pracę udało wygrzebać mi się jedno, które nie dość że mnie zainteresowało, ale jeszcze i przyprawiło o dziki rechot.
W ogłoszeniu było między innymi o tym że:
Pan prezes przed podjęciem decyzji zawsze konsultuje się ze złotymi rybkami.
Że oni na opak i wspak są
Że biuro na 3 piętrze, windy nie ma i nie będzie
Że lubią się kłócić zajadle
Że czekają aż ktoś ich olśni port folio lub niezapomnianym tekstem.
Co mi szkodziło wysłać im pokręcony list motywacyjny?
Ano nic.
Więc wysłałam.

I przedstawiam go poniżej:

Drogi i szanowny Teamie ,
Nie mogąc się oprzeć, zgłaszam swą skromną kandydaturę na stanowisko Złotych Rybek.
Wiem, wiem, że jest już obsadzone, ale może czas na zmiany zwłaszcza że:
1.W wianie mogę wnieść całkiem nową wannę, z milionem zainstalowanych gadżetów ( i niech nie będzie to odczytane jako nieudolna próba przekupstwa!)


2.Moje bul bul jest nie tylko inspirujące, ale i intrygujące ( zwłaszcza że się uparłam, i od lat przeszło 20 mimo licznych prób przekupstwa, płaczu i gróźb nie wymawiam literki R)


3.w ramach ochrony przed nudą ,jestem gotowa całkowicie zmienić image, zainwestować w syreni ogon, zapuść blond włosy do pasa i uwodzić klientów śpiewem( która rybka akwariowa się na to zdobędzie, no która?!)

Gdyby jednak okazało się, że Pan Prezes nie ma ochoty na rozstanie z rybkami, chętnie zakotwiczę na stanowisku: copywriter. Dlaczegóż to?

1.bo w miarę młoda ja jeszcze, wszystko co pokręcone, pokraczne, na wspak, nęci mocniej niż poukładane, unormowane i do bólu przewidywalne 

2. w windach jest nudno! A normalna atmosfera w pracy, codzienne zbiorowe wnoszenie biurek na 3 piętro (czytaj: bezpłatny trening cardio) to coś, w czym czuje się jak ryba w wodzie ( Holibka, coś nie mogę ukryć mojego pociągu do rybek…)


3.nie przeraża mnie wizja kłótni o barokowy koncept, jak tylko podpatrzę w czym rzecz głośno i zajadle przyłącze się do walki

Mogłabym uwodzić szanowny Team pokazując port folio. Ale czy naprawdę przy 30 stopniowym upale chcielibyście oglądać kolekcję zimowych kurtek? Mnie osobiście na samą myśl o tym, pot płynie strużką po plecach.
Panta rhei, ciemność widzę ciemność –cholerny Heraklit i Bareja jak nic zżynali ode mnie!
Rzadko zakładam szpilki, więc po 5 minutach od wysiadki z autobusu, mogę już być w agencji.
Moją głowę, wraz ze znajdującymi się w niej pomysłami i zapałem chętnie oddam w słusznej sprawie.
Nie obiecuje, że po ciężkim dniu nie zamarudzę pod nosem, za to w ramach rekompensaty całkowicie za darmo i dobrowolnie przeprowadzę kurs jedzenia pałeczkami!
Pozdrawiam

PS.na pokręconą rozmowę z nimi idę w środę


środa, 8 lipca 2009

Kochana ciocia


Bycie kochaną ciocią.
Ma swoje plusy.
Kochana ciocia zawsze dostaje największy kawałek tortu na urodzinach.
Kochanej cioci często się mówi: kocham cię.
Z kochaną ciocią chętnie jedzie się za miasto.
KC po załadowaniu dziecka do auta przez 1,50h słucha jak ktoś śpiewa : wakacje wakacje wakacje, na wszystkie możliwe sposoby.
Potem KC idzie z dzieckiem do lasu gdzie przez 2 godziny ucieka przed wszelakimi niebezpieczeństwami.
KC chętnie rozpala ognisko, pomaga smażyć kiełbasę, robi magiczne ognie z patyków.
KC sadza na kolanach i wypatruje z dzieckiem świetlików.
KC opowiada bajki o magicznych świetlikach i o małej dziewczynce która uratowała je przed Wielkim Pająkiem.
KC jest budzona o 7 rano przez cios zadany w żołądek z półobrotu.
KC pozwala nakarmić psa sąsiadów własnym kawałkiem parówki.
KC przestawiając auto, sadza dziecko na kolanach pozwalając mu kręcić kierownicą do woli, i zostawiając dziwne ślady na ziemi.
KC umie wmówić dziecku że to co ma na talerzu to wcale nie makaron z borówkami, tylko stado małych pajączków bawiących się na pajęczynie
KC urządza zawody w bieganiu
KC cały czas zachowuje humor i energię.
Dopiero po powrocie do domu KC wspina się na kanapę, wzdycha ciężko, i liczy pod nosem świeżo powstałe siniaki…